Czytałam teksty audycji Radia „Solidarność”. Zdawałam sobie sprawę z tego, co robię. I miałam świadomość, że mogą być za to jakieś konsekwencje. Chociaż bardziej się nad tym nie zastanawiałam. Nikt specjalnie nie musiał mnie o to prosić.
Jarek odebrał z drukarni „Szańca”, a ja miałem zanieść na nową skrzynkę do Norberta Żala. Spotkaliśmy się na Staszica. Ledwo zdążyli przekazać mi torbę z gazetami i kartkę z adresem, gdzie miałem je zanieść, a już pojawiła się milicja
Oni zawsze uważali mnie za pechowca. I przed tą akcją też mi to wypominali. Bo jak szedłem na akcję, to zawsze coś się działo. Albo wpadłem, albo sobie coś zrobiłem. I w trakcie tej akcji złamałem sobie nogę.