Wpadka

Było to w sierpniu, chyba w 1985 roku, rok szkolny miał się rozpocząć za kilka dni… Była środa i ciepłym wieczorem udałem się razem z moim kolegą, Darkiem Bernackim, na ulicę Bema, żeby rozrzucić ulotki z wieżowca. Wjechaliśmy windą na 10. piętro, weszliśmy na dach i wyrzuciliśmy ulotki. Teraz trzeba było jak najszybciej stamtąd uciec. Znowu udaliśmy się do windy i tu „niespodzianka”. Już chyba na 8. piętrze winda się zatrzymała i weszli, jak się okazało, milicjanci i „esbecy”. Długo nie czekaliśmy i pod blok przyjechała „kabaryna” milicyjna, do której nas wrzucono. Zawieźli nas na Kwiatową i tam przesłuchiwali przez trzy dni. Rodzina o naszym losie dowiedziała się na drugi dzień. Między przesłuchaniami wywożono nas na „dołki”. Tam po raz pierwszy spotkałem się z kryminalistami. Po latach przypomniałem sobie tę sytuację, kiedy byłem w kinie na filmie pt. „Generał Nil” i zastanawiałem się, co generał Fieldorf czuł w więzieniu (w minimalnym oczywiście stopniu). I nie chcę tu w żadnym wypadku się porównywać, bo to niemożliwe.

Po trzech dniach wypuszczono nas do domu. Kiedy powróciłem do szkoły, chodziłem do Elektryka, miałem nieprzyjemną rozmowę, a raczej monolog (epitety pod moim adresem) p. Wojciechowskiej, od której dowiedziałem się, że warunkowo zostanę w szkole, ale jak jeszcze raz wpadnę, to „wylatuję”. W tamtym czasie to był pierwszy raz. kiedy bezpośrednio spotkałem się z „władzą ludową” i odczułem jej „łaskawość”. Metody przesłuchań były pewnie u wielu ludzi podobne. Jeden przesłuchujący dobry, a po nim wchodził zły, który przeklinał i straszył, a także miał atrybut ówczesnej władzy – pałkę.

W wojsku

Kilka lat później, kiedy byłem w wojsku, miałem kontakt z szefem kontrwywiadu, por. Babiażem. Byłem rekrutem, tuż przed przysięgą. Było to wieczorem, po godzinie 22. Porucznik Babiaż uświadomił mnie, że Jarek Wojewódzki i Krzysiek Sobolewski zostali zmuszeni do wyjazdu do USA. Oczywiście był bardzo miły, częstował papierosami, zwracał się po imieniu. I zaproponował mi układ: Będziesz miał przepustki, kiedy zechcesz, tylko poinformujesz mnie, kiedy będzie jakaś akcja RMN-u, kto drukuje, gdzie i tym podobne. Cieszę się, że udało mi się go zbywać. W pewnym momencie wyjechałem z macierzystej jednostki i miałem z nim spokój. Nigdy więcej nie wezwał mnie na „rozmowę”. O władzy, jaką miał ów oficer, może świadczyć fakt, że kiedy dzwonił po mnie do podoficera, a ten wzywał porucznika lub kapitana (moich przełożonych), to oni, nie wiedząc, kim jestem dla Babiaża, byli po prostu przerażeni. Zastanawiam się, kim dzisiaj jest pan porucznik. Widząc, co się dzieje w Polsce, pewnie nie spotyka go żadna krzywda.

Koszulki

I jeszcze jedna historia. Kiedyś z kolegą wpadliśmy na pomysł, żeby samemu zrobić nadruki na koszulkach. Mieliśmy kilka kolorów farb od ojca kolegi, który pracował w drukarni. No i próbowaliśmy druku. W pewnym momencie usłyszałem pukanie do drzwi. Mój Ojciec miał w zwyczaju położyć się po pracy, a w Jowicie 2 miał tradycyjnie ustawione Radio Wolna Europa. Tak było i tym razem. Kiedy otworzyłem drzwi, do domu wdarło się kilku „esbeków”. Weszli do pokoju Ojca, który zrozumiał, co się dzieje i chciał wyłączyć radio, ale „dobry esbek” powiedział: Nie wyłączaj. Posłuchamy razem. Czegoś szukali. Nie wiedziałem tylko czego. Gdy zobaczyli farbę drukarską, byli pewni, że trafili na drukarnię. A tutaj niespodzianka – nie było drukarni. Zabrali moją torbę, w której nosiłem książki i zanieśli do „kabaryny”. Po chwili przyszli i powiedzieli, że to nie taka torba. Okazało się, że mój sąsiad – Jarek Wojewódzki rozrzucał ulotki koło byłego SDH-u i „wysportowani esbecy” (wielu z AWF) nie byli w stanie go złapać. I biedaki mieli wieczór zmarnowany szukaniem sprawcy „haniebnego czynu”.

Epilog

Dla Jarka [Wojewódzkiego] walka z komunistami zakończyła się wyjazdem, bo nie mógł znaleźć na stałe pracy („esbecy” zawsze znajdowali miejsce pracy Jarka, z której następnie był wyrzucany). Nikt wtedy nie przypuszczał, że komunistyczny ustrój kiedykolwiek upadnie… Upadł i co? Okrągły Stół, SLD, PO, wieczne przekręty… Czasami zastanawiam się nad sensem tego wszystkiego…