W „podziemiu” czytałam informacje, treść audycji radiowych. Były to spotkania takie bardzo sporadyczne. Właściwie nie mieszkałam w tym czasie w Gorzowie, studiowałam w Poznaniu. I zostałam poproszona przez braci Jarka i Grześka Sychlów o czytanie tych tekstów, po prostu o użyczenie głosu do odczytywania informacji. Moje działania były sporadyczne – nagrywałam kilka audycji, w tym audycje Ruchu Młodzieży Niezależnej.
Byłam młoda, ale mimo to chyba się wtedy nie bałam. Chyba nie do końca może sobie zdawałam sprawę z tego, jakie jest ryzyko i zagrożenie związane z tym działaniem. Działałam bardziej pod wpływem emocji i chyba nie zdawałam sobie sprawy z konsekwencji. Po którymś tam odczycie, dowiedziałam się, że zostałam rozpoznana. I w tym momencie moi rodzice „wkroczyli” i uświadomili mi powagę rzeczy. Później jeszcze kilkakrotnie wystąpiłam w radiu. Ale tak z perspektywy czasu oceniając, wydaje mi się, że po prostu nie do końca zdawałam sobie z tego sprawę.
A w tej chwili, po wielu latach, jestem bardzo zadowolona z tego, że mogłam wtedy brać udział w tych audycjach. Muszę przyznać, że po tak wielu latach zapomniałam, że w ogóle coś takiego w moim życiu się zdarzyło. Bo do tego nigdy się nie wracało, do tego się nie przywiązywało wagi. Właściwie chłopcy wyjechali, nigdy nie mieliśmy okazji, żeby powspominać sobie jak to było ponad dwadzieścia lat temu. I wydaje mi się, że to jest naprawdę wielka rzecz. Wielka rzecz, w tej chwili kawałek historii.
Tak właściwie takie największe wspomnienie przywołało spotkanie z Darkiem Rymarem, który zbierał materiały do książki o Radiu Solidarność i tak naprawdę zaczął uświadamiać mi to, jak to wszystko działało. Bo przecież my nie znaliśmy się nawzajem. Poza braćmi Jarkiem i Grześkiem, ja nie znałam nikogo. Nie wiedziałam kto jest szefem. Nie wiedziałam, kiedy audycje będą nadawane. Ja tylko udzielałam swojego głosu. Także po prostu to naprawdę była konspiracja.