Czytałam teksty audycji Radia „Solidarność”. Zdawałam sobie sprawę z tego, co robię. I miałam świadomość, że mogą być za to jakieś konsekwencje. Chociaż bardziej się nad tym nie zastanawiałam. Nikt specjalnie nie musiał mnie o to prosić. To była jasna sprawa, że trzeba coś takiego zrobić. To robiłam. Nagrywałam w domu. Jesteśmy w domu, trzeba to nagrać szybko raz, dwa, trzy. I coś tam nagrywałyśmy, faktycznie te audycje. Jakieś tam fragmenty tych audycji pamiętam. Właściwie pamiętam też, że jak nagrywałyśmy, to były spore problemy z dźwiękiem, bo nagrywałyśmy to w nowym mieszkaniu na Manhattanie. I w trakcie nagrywania sąsiedzi u góry wykańczali mieszkanie, glazurę zbijali, kładli boazerię i ciągle coś nam zakłócało. A to była końcówka nagrania. Końcówka nagrania, a tu stukanie. I trzeba było wszystko czytać od początku. Dlatego chyba te niektóre fragmenty utkwiły mi do dziś.
Generalnie było tak, że jeszcze w starym mieszkaniu, bo w takim dla nas przełomowym momencie w naszym życiu, związanym ze zmianą mieszkania, były te audycje nagrywane, tata swoją działalność w domu skupiał na dwóch rzeczach. Na pralce i na telewizorze. Bo ciągle psuł się ten sprzęt. Psuła się pralka i psuł się telewizor. I wtedy były zamykane drzwi w dużym pokoju i nie można było wchodzić, bo tam tata naprawiał telewizor. Pralka też się psuła. Tata coś tam też rozkręcał, majstrował. Tylko później oczywiście się okazało, że pralka rzeczywiście była zepsuta, a w telewizor niekoniecznie. Telewizor trzeba było „podostrajać” na jakieś tam częstotliwości. Jakieś rurki chodziły, jakieś anteny były ustawiane i porozkładane po całej podłodze. A wszystko po to, żeby ten nadajnik uruchomić. I wtedy my tego chyba „nie czaiłyśmy”, o co tam chodziło z tymi nadajnikami. My sądziłyśmy, że chyba faktycznie telewizor się psuje. Nie miałam świadomości tego, że faktycznie u nas w domu coś dzieje się takiego ważnego.
Natomiast swój udział to ja raczej trywializuję. Nie wydaje mi się on w żaden sposób jakiś ważny. Natomiast jestem dumna przede wszystkim z mojego taty, jako jakiejś takiej osoby sprawczej. Byłam akurat córką Bronka Żurawieckiego i dlatego jestem z tego oczywiście bardzo dumna. Ale każda inna córka Bronka też mogła tak robić i robiła.