Pierwszy kontakt z Gorzowem.

Nasze wzajemne spotkania – gorzowskiego RMN-u i ośrodka lubelskiego, na przestrzeni lat 1983–1989, były bardzo liczne. Corocznie miały one miejsce w Częstochowie, w sierpniu podczas pielgrzymek pieszych na Jasna Górę. Zdarzały się też inne – w Gorzowie i Lublinie. Nie pamiętam ich wszystkich, ale niektóre utkwiły głęboko w mojej pamięci.

W czasie wakacji 1983 roku uczestniczyłem w rekolekcjach oazowych w Serpelicach[1] nad Bugiem organizowanych przez Braci Mniejszych Kapucynów. Lubelską oazę organizowali kapucyni przy krakowskim Przedmieściu oraz na Poczekajce w Lublinie[2]. Oprócz ośrodka lubelskiego w rekolekcjach brała udział również młodzież z innych miast, w których znajdowały się klasztory kapucyńskie, w tym z Gorzowa Wielkopolskiego (grupie gorzowskiej przewodniczył o. Józef Koszerny). Piętnastodniowe wakacyjne rekolekcje miały przede wszystkim na celu formowanie postaw religijnych, ale ponieważ wśród uczestników oazy dominującą większość stanowiły śliczne dziewczyny z Gorzowa, było grzechem ograniczać się tylko do wymiaru religijnego. Prawdopodobnie organizatorzy oazy też o tym wiedzieli, bo zorganizowali plan zajęć tak, że na relacje damsko-męskie nie było zbyt dużo czasu, jedynie jedna godzina po obiedzie. Oczywiście pozostawał również (nielegalnie i pod groźbą kary) do wykorzystania czas po 22. (czas ciszy nocnej) na przykład na spacer wzdłuż Bugu lub na pobliski stary cmentarz…

Wśród wielu poznanych dziewczyn z Gorzowa szczególnie moją uwagę zwróciła urocza, niewysoka blondynka – Iwona Jarek. Pewnego razu postanowiłem jej zaimponować, pokazując nielegalne wydanie „Informatora”[3]. Uważałem się wtedy za wielkiego opozycjonistę, bo poza chodzeniem na demonstracje lub msze św. za Ojczyznę i zrywaniem czerwonych szturmówek, średnio dwa razy w miesiącu dostawałem „bibułę” od działaczy „Solidarności”, głównie od Janusza Stępniaka[4], czasami od Henryka Bogusza[5]. Były to najczęściej tytuły „Informator” lub „Grot”[6], sporadycznie „Tygodnik Mazowsze”, „Kos”. Bardzo się rozczarowałem, kiedy Iwona bez wielkiego zainteresowania obejrzała podany jej egzemplarz.

Pomyślałem sobie: No co ty, dziewczyno, nie wiesz, co to jest? Przecież to całkiem świeżutka „bibuła”, nie ma nawet dwóch tygodni[7]. Jedyną jej reakcją było tylko stwierdzenie: To gazetka lubelskiej „Solidarności”.

Nie pamiętam, jak dalej potoczyła się nasza rozmowa, ale zapamiętałem, że to wtedy po raz pierwszy dowiedziałem się, iż w Gorzowie działa młodzieżowa organizacja podziemna o nazwie Ruch Młodzieży Niezależnej. W miarę naszych późniejszych rozmów, Iwona robiła na mnie coraz większe wrażenie. Nie wiem do dzisiaj czy ze względu na to, że była inteligentną, śliczną blondynką, czy dlatego, że działa w podziemiu. A może jedno i drugie…

Pierwszy kontakt z „Szańcem”

Nasze następne spotkanie miało miejsce rok później, w sierpniu 1984, w Częstochowie, podczas pieszej pielgrzymki. Umówionym miejscem spotkania był murek przy przejściu podziemnym w głównej alei, którą pielgrzymki wchodziły na Jasną Górę (Aleja Najświętszej Maryi Panny)[8]. Wtedy też poznałem innych przyjaciół Iwonki w tym, m.in.: siostry Wiolettę i Margaretę Beigier, „Lucka”, czyli Lucynę Bałdygę i kilku chłopaków, w tym Tomasza Bickiego. W Częstochowie spędziliśmy trzy dni. Pod koniec naszego pobytu dostałem od Tomka Bickiego cały rulon „bibuły” zawinięty w gazetę, były tam egzemplarze „Szańca” z1984[9]. Po powrocie do Lublina pochwaliłem się posiadanym „skarbem” przed kolegami z grupy[10]. Tamte egzemplarze „Szańca” zrobiły na nas duże wrażenie. Nasze działania wtedy ograniczały się głównie do malowania haseł na murach, ściągania czerwonych szturmówek, czytania bibuły „Solidarności” czy drukowania ulotek metodą pieczęci. Marzyliśmy o wydaniu własnego pisma, a tu okazało się, że młodzież w Gorzowie wydała już ponad 20 numerów. Od jesieni 1984 roku co jakiś czas docierała do nas gorzowska „bibuła” – „Szaniec”, sporadycznie „Feniks”. Główny kanał kolportażu utrzymywany był poprzez Iwonkę.

Raz w tym czasie do Lublina dowiózł bibułę Rysiek Popiel. Wtedy też podjęliśmy decyzję o nawiązaniu ścisłej współpracy z ośrodkiem gorzowskim. Nie pamiętam z jakich powodów, ale kilkakrotnie przekładany był termin naszego wyjazdu do Gorzowa. Częściowo miała na to wpływ sytuacja, jaka wytworzyła się po porwaniu i zamordowaniu księdza Jerzego Popiełuszki w październiku 1984 roku. Pamiętam tylko, że w końcu roku ustaliliśmy termin przyjazdu do Gorzowa na styczeń, który ostatecznie przesunął się na drugą połowę lutego 1985 roku.

Pierwsze oficjalne spotkanie grupy lubelskiej z gorzowskim RMN-em

Z Lublina do Gorzowa przyjechało nas trzech: ja, Zbigniew Sznajder oraz Waldemar Popławski (ten ostatni nie brał udziału w spotkaniu, przyjechał na prywatne spotkanie z koleżanką poznaną podczas oazy w Serpelicach). Ustalony termin wizyty na sobotę 23 lutego przypadł niefortunnie na początek aresztowań wśród gorzowskiej młodzieży[11]. Napięcie związane z zatrzymaniem Jarka [Wojewódzkiego] dało się wyczuć podczas spotkania, które odbyło się w mieszkaniu Iwony Jarek. Z tego co pamiętam, to uczestniczyli w tym spotkaniu, oprócz Iwony, także: Wioletta Beigier, Tomasz Bicki, Anna Zacharuk, Małgorzata Chorążyczewska „Łaciata”, Olgierd Popiel i Marek Rusakiewicz. Spotkanie trwało około trzech godzin, Marek udzielił nam szczegółowej instrukcji, dotyczącej przygotowania sprzętu poligraficznego i techniki drukowania. W prezencie, oprócz tradycyjnego rulonu „bibuły”, dostaliśmy prawdziwy skarb: matryce woskowe, które pozwoliły nam później samodzielnie stworzyć własną drukarnię. Początkowo mieliśmy nocować w Gorzowie w mieszkaniu u Marka Rusakiewicza, ale ostatecznie zdecydowaliśmy się wracać nocnym pociągiem do Lublina. Pamiętam, że w poniedziałek zadzwoniła do mnie Iwonka i powiedziała, że w niedzielę rano aresztowano Marka Rusakiewicza.

„Komandos” z RMN-u

            W ramach podziękowań za udzieloną pomoc, obiecaliśmy przekazać do Gorzowa ryzy papieru maszynowego A4. Pod koniec sierpnia 1985 roku do Lublina przyjechał Grzegorz Sychla „Ciutek”. Wyglądał jak zmilitaryzowany komandos: spodnie i kamizelka w maskujących barwach, skórzane wojskowe buty, pas wojskowy i ciemne słoneczne okulary. Zamiast „kałacha” na plecach miał plecak ze stelażem. Jego wizyta była stosunkowo krótka, bo po południu miał już powrotny pociąg. Ale przez te kilka godzin mieliśmy okazję poznać kulisy kilku ważniejszych akcji ulotkowych i malowania haseł na murach przeprowadzonych przez Grzesia i jego przyjaciół, w tym słynną akcję w noc Bożego Narodzenia 1984, podczas której zamarznięty spray uniemożliwił dokończenie napisu „Solidarność”. Grzesio opowiadał tak barwnie, że pochopnie powiedzieliśmy mu, żeby pakował tyle ryz, ile mu się zmieści do plecaka. Później byliśmy zdumieni, jak dużo można pomieścić w zwykłym plecaku, ale słowo się rzekło.

W późniejszym czasie odwiedzali Lublin również Marek Rusakiewicz i Grzegorz Baczyński (ten ostatni dwukrotnie: najpierw jako działacz RMN-u, a później jako przedstawiciel NZS). Regularnie utrzymywany był kontakt przez studiujących w Lublinie działaczy gorzowskiego RMN-u: Iwonę Jarek i Adama Tuczyńskiego. To z ich informacji i oczywiście z lektury „Szańca”, dowiadywaliśmy się w miarę na bieżąco, co też dzieje się w Gorzowie. Cieszyły nas udane akcje, przeżywaliśmy wraz z naszymi gorzowskimi przyjaciółmi aresztowania. Pamiętam, jak duże wrażenie zrobiła na nas decyzja odmowy złożenia przysięgi wojskowej przez Jarka Wojewódzkiego i Krzyśka Sobolewskiego, a później Kazika Sokołowskiego. Jak bardzo poruszał ich pobyt w więzieniu.

Podsumowanie

Pamięć ludzka jest ulotna, wielu szczegółów nie pamiętam, tak jak wiele faktów mi się po prostu ze sobą miesza. Na przykład pamiętam, że podczas kolejnej wizyty w Gorzowie, po niedzielnej mszy św., Marek Rusakiewicz poznał mnie z Maciejem Rudnickim, informując mnie z dumą, że RMN wydaje już drugą gazetkę – „Sokół”. Nie pamiętam, kiedy po raz pierwszy zetknąłem się bezpośrednio z tym pismem, ale najprawdopodobniej wtedy wróciłem do Lublina z „Szańcem” i „Sokołem”.

            Kończąc te moje krótkie wspomnienia, chcę podkreślić, że zawsze czułem dla działaczy gorzowskich dużą wdzięczność za udzieloną pomoc i za wsparcie, jakie nam, ośrodkowi lubelskiemu, udzielali. Myślę, że bez pomocy gorzowskiego RMN-u nie byłoby Ruchu Młodzieży Niezależnej w Lublinie.


Serpelice – wieś położona nad Bugiem. W latach 1975–1998 miejscowość administracyjnie należała do województwa bialskopodlaskiego (obecnie województwo mazowieckie). We wsi znajduje się kościół (drewniany z 1947 r.) pod wezwaniem Świętych Apostołów Piotra I Pawła i klasztor Braci Mniejszych kapucynów oraz ośrodek rekolekcyjny (przyp. autora).

Poczekajka nazwa parafii prowadzona przez OO. Kapucynów przy al. Kraśnickiej 76-w Lublinie

„Informator” Biuletyn Regionu Środkowo-Wschodniego NSZZ „Solidarność”, pismo ukazujące się nielegalnie po wprowadzeniu stanu wojennego, grudzień 1981 do 1989 roku.

Henryk Janusz Stępniak, od XI 1980 w „S”, współorganizator, przewodniczący Komitetu Gminnego Solidarność Wiejska, nast. „S” RI w gminie Fajsławice. W 1981 członek redakcji niezależnego „Biuletynu Informacyjnego «Solidarność Wiejska» Wojewódzkiego Komitetu Założycielskiego Niezależnego Samorządnego Związku Zawodowego Rolników «Solidarność Wiejska»”. Od grudnia 1981 działacz podziemnej „S” RI, współpracownik podziemnego TZR w Lublinie (kolportaż, wykłady dla rolników).

Henryk Bogusz, od 1980 r. członek Komisji Zakładowej NSZZ „Solidarność WSK Świdnik, po XII 1981 działacz podziemnej „S” w WSK Świdnik.

„Grot”, biuletyn Zastępczej Komisji Zakładowej NSZZ „Solidarność WSK Świdnik, ukazywał się w legalnie w 1980–1981, od 1982 do 1989 ukazywał się nielegalnie w podziemiu.

Wtedy jeszcze nie wiedziałem, że Iwona należała do RMN i miała stały dostęp do bibuły. Odpowiadała za wypożyczanie książek i czasopism w ramach nielegalnej biblioteki RMN.

Przez kolejne lata, regularnie dochodziło do spotkań ośrodka gorzowskiego i lubelskiego podczas pielgrzymek na Jasną Górę. Murek był ulubionym miejscem spotkań młodzieży z Gorzowa, Lublina czy Warszawy.

Pamiętam, że w rulonie było kilkanaście egzemplarzy „Szańca” o różnych numerach. Po kilka egzemplarzy nr 9/21 z 10 maja 1984 gdzie był zamieszczony statut RMN oraz wydania specjalnego (pielgrzymkowego) nr 13/25 z dnia 31 VII – 12 VIII 1984, oraz pojedyncze numery 10/22/ z 18 V 1984, 11/23 z 11 VI 1984 i 12/24 z 23 VI 1984. (Mam te egzemplarze do tej pory w moich zbiorach.)

Do grupy w tym czasie należeli: Ryszard Boguszewski, Marek Kosmala, Zbigniew Syska, Zbigniew Sznajder. Z czasem dołączyli kolejni: Piotr Gawryszczak „Pietka”, Grzegorz Grządziel, Jarosław Wolczyk „Młody”.

Dzień wcześniej, 22 lutego 1985 roku około godziny 15.30 w czasie akcji rozrzucenia ulotek w Spółdzielczym Domu Handlowym milicja zatrzymała Jarosława Wojewódzkiego.