Moja działalność opozycyjna (brzmi poważnie, a w gruncie rzeczy była to codzienność życia młodej osoby w tamtym wyjątkowym czasie…) zaczęła się od harcerstwa. Należałam wcześniej do jedynej wówczas organizacji harcerskiej ZHP. Kiedy na jesieni 1980 roku powstały w Gorzowie Kręgi Instruktorów Harcerskich im. Andrzeja Małkowskiego zauważyłam zasadniczą różnicę między tymi harcerskimi organizacjami. KIHAM nawiązywały do przedwojennego harcerstwa i kultywowały wartości, które zawsze były mi bliskie, którymi nasiąkałam poprzez pokoleniowy przekaz dziadków i rodziny ze strony mojego taty – podkarpackich górali. Te dwa harcerskie światy różniły się w podejściu do Kościoła i wartości chrześcijańskich. Dla mnie – osoby wierzącej, było to bardzo ważne i chociaż w szkole podstawowej lubiłam klasowe środowisko ZHP, to w szkole średniej szukałam czegoś więcej. W tamtym czasie czułam, że chcę włączyć się w ten nurt odnowy polskiego harcerstwa. Razem z Margaretą Beigier (przyjaciółką z drużyny ZHP) prowadziłam w ramach KIHAM Gorzowską Gromadę Zuchową. Do dziś pamiętam te dzieciaki i nasze zwariowane zbiórki. Spotkania z zuchami odbywały się w salce przy „czerwonym kościele” u Ojców Kapucynów (zakonnicy mieli pod swoją opieką dwa kościoły, które różniły się barwą elewacji stąd nazwa „ biały” i czerwony”). Poznałam wtedy wiele wspaniałych osób, które podobnie jak ja były zaangażowane w działalność niezależnego od komunistów harcerstwa. Byli to m.in. Andrzej Karut, Wiesław Górski, Jacek Górski, Kasia i Ola Pezda, Małgosia Jankowska, Ryszard i Olek Popiele, Jacek Dudziński, Agnieszka Styczek, Małgorzata Chorążyczewską „Łaciata”, Lucyna Bałdyga „Lucek”, Beata Borcz, Jacek Kowalski i wielu innych… także osoby niezrzeszone, ale obecne i tworzące tamtą społeczność młodzieży poszukującej wartości i przyjaźni …Tomek Bicki, Kazik Sokołowski, Jarek i Grzegorz Sychla, Anna Zacharuk, Wioletta Beigier. Z tamtego okresu najbardziej utkwiły mi w pamięci obchody 11 listopada 1981 r., apel przy pomniku Adama Mickiewicza z przejściem do Katedry i Msza Św. podczas której harcerze z KIHAM złożyli przyrzeczenie harcerskie… „mam szczerą wolę służyć Bogu i Ojczyźnie”…niepowtarzalne wspomnienia. Pamiętam też cotygodniowe, wieczorne Msze Święte i „bratnie słowo” śpiewane we wspólnocie przyjaciół przed ołtarzem. A potem długie, wieczorne „młodych Polaków rozmowy”. Były też wyjazdy, obozy, pielgrzymki…

Po wprowadzeniu stanu wojennego, KIHAM został zdelegalizowany, ale to nie oznaczało, że zaprzestaliśmy dalszej działalności w ramach niezależnego harcerstwa. Nadal spotykaliśmy się na Mszach Św. za Ojczyznę, najpierw w „Czerwonym” Kościele Ojców Kapucynów przy ul. Warszawskiej, a później w tzw. „Białym Kościółku” przy Placu Staromiejskim. Po Mszy Św. chętnie spotykaliśmy się w mniejszym gronie by rozmawiać… Z perspektywy czasu widzę, że te spotkania dawały nam wtedy nie tylko poczucie wspólnoty i przekonanie, że jesteśmy w dobrym miejscu – w czasie w którym przyszło nam wchodzić w dorosłość – ale także pogłębiały przyjaźnie. Poza działalnością harcerską w tym czasie zaangażowałam się na rzecz osób niepełnosprawnych w ruchu „Światło Życie”. Często bywałam w „Czerwonym Kościele” na spotkaniach z dziećmi (wtedy żartobliwie mówiło się „muminki”) i ich opiekunami. To była wyjątkowa służba, wiele się od nich nauczyłam. Być może dlatego latem 1983 roku za namową jednego z zakonników udałam się na oazę kapucyńską do Serpelic nad Bugiem. Pamiętam, że bardzo się wahałam się- oaza to nie była „moja bajka”,, planowałam pielgrzymkę na Jasną Górę. Ówczesny opiekun oazowy, o. Józef Koszarny zachęcając mnie powiedział „Jedź siostro, będzie to najważniejsza oaza w twoim życiu”. I pojechałam. Grupę oazową tworzyło środowisko nie tylko Gorzowa, ale także Lublina i Białej Podlaski. Nie wiedziałam wówczas, że tamtego lata poznam mojego przyszłego męża Zbyszka Syskę.

Ze środowiska niezależnego harcerstwa skupionego przy Białym Kościółku o. Kapucynów wywodzi się „brązowa” grupa pielgrzymkowa z którą wędrowałam w trzech pielgrzymkach na Jasną Górę. Opiekunem harcerzy w tamtym czasie był o. Krzysztof Groszyk, Pielgrzymki formowały nie tylko postawę religijną pątników, ale także postawę patriotyczną. W tym aspekcie udzielali się szczególnie chłopcy z RMN wyposażeni w transparenty z napisami patriotycznymi, grupa muzyczna i goście prowadzący wykłady. W późniejszym czasie uczestniczyłam również w Pielgrzymkach Papieskich (m.in. w 1983 roku w Częstochowie) jako harcerka „biała służba”, a także już w czasie studiów w 1987 roku w Lublinie.

Po rozbiciu Młodzieżowego Ruchu Oporu w kwietniu 1983r. powstał Ruch Młodzieży Niezależnej. Będąc w tym środowisku miałam dostęp do niezależnych pism, czytałam i kolportowałam „Szańca”, uczestniczyłam w spotkaniach samokształceniowych organizowanych nie tylko przez RMN, ale też przez Klub Inteligencji Katolickiej (w sekcji młodzieży za namową pana Władysława Klimka), czy Duszpasterstwa Świata Pracy. Rok szkolny 1983/1984 był dla mnie i wielu moich znajomych rokiem maturalnym. Ciężko było skupić na nauce, gdy w grudniu 1983 roku został aresztowany Krzysiek Sobolewski, a w marcu był jego proces. Po maturze też nie było łatwo; pod koniec maja 1984 została zatrzymana przez SB Margareta Beigier z którą razem prowadziłyśmy Gromadę Zuchową. Pamiętam, jej poruszające wypowiedzi o aresztowaniu. Niedługo potem zatrzymany został nasz kolega Tomek Bicki (szykanowany i bity przez funkcjonariuszy SB po piętach). Pod koniec czerwca za działalność w RMN zostali usunięci ze szkoły Olgierd i Rysiek Popielowie.

W tym też czasie poproszono mnie żebym poprowadziła bibliotekę RMN, zgodziłam się bez wahania. Początkowo nie było tego dużo, trochę kaset magnetofonowych, gazetek i książek drugiego obiegu. Z czasem ilość zbiorów powiększała się, a ja szukałam skrytek w domu, aby zabezpieczyć to dobrodziejstwo nie tylko przed SB, ale i przed Rodzicami. Wypożyczanie odbywało się poprzez sieć kolportażu prasy podziemnej, na podstawie zamówień składanych ze spisu pozycji. Bibliotekę prowadziłam do czasu mojego wyjazdu na studia w Lublinie w październiku 1986 roku.

Jeszcze w czasie oazy w Serpelicach Zbyszek dał się poznać jako osoba która miała kontakt z opozycją. Pokazał mi wtedy lubelską gazetkę Solidarności „Informator”, a ja wspomniałam o RMN-e. Nasze kolejne spotkanie miało miejsce dopiero w sierpniu 1984 roku podczas pielgrzymki. Do dziś nie wiem, czy odszukał mnie na Jasnej Górze, bo mu zależało na znajomości, czy też na kontakcie z chłopakami z RMN. A może jedno i drugie…W tym czasie w Lublinie zawiązała się nielegalna organizacja młodzieżowa i zależało mu na kontakcie z kimś z RMN –u, tym kimś był Tomek Bicki. Nasza osobista znajomość spowodowała, że w lutym 1985 roku doszło do spotkania przedstawicieli ośrodka lubelskiego z przedstawicielami gorzowskiego RMN. Miało to miejsce w mieszkaniu moich rodziców. Z Lublina przyjechali Zbyszek Syska i Zbyszek Sznajder, a ze strony gorzowskiej uczestniczyli także Marek Rusakiewicz, Tomek Bicki, Olgierd Popiel i inne osoby. To spotkanie odbyło się w dość niefortunnym czasie – dwa dni wcześniej został zatrzymany Jarek Wojewódzki, dzień po spotkaniu aresztowali Marka Rusakiewicza i Jarka Sychlę. Jak się potem okazało, był to czas masowych aresztowań młodzieży gorzowskiej. Wiele się o tym mówiło, że bezpieka prowadzi przesłuchania poniżając i bijąc zatrzymanych. Gorzowscy księża wystosowali apel w tej sprawie biorąc w obronę aresztowanych uczniów. Z tamtego okresu utkwił mi w pamięci proces Marka i Waldka Rusakiewiczów. W dużej grupie czekaliśmy na korytarzu sądowym, było głośno. Kiedy milicjanci wprowadzili braci ich mama (która była w stanie błogosławionym) bardzo głośno krzyknęła „Oddajcie mi moje dzieci”. Na korytarzu zrobiło się cicho, milicjanci nie zareagowali.

Kiedy podjęłam studia na wydziale Pedagogiki UMCS, moja działalność w RMN (brzmi poważnie, a w gruncie rzeczy była to codzienność życia młodej osoby w tamtym wyjątkowym czasie…) ograniczyła się głównie do przewożenia bibuły gorzowskiej do Lublina i lubelskiej do Gorzowa.

Tak, czasy były wyjątkowe, ale ludzie których znałam też… każde pokolenie ma własny czas….do dziś przetrwały znajomości, przyjaźnie i wspomnienia. Dziękuję Wam za to.