Nie wiem, od czego zacząć, tyle lat minęło. Tak jak starsi ludzi opowiadają swoje wspomnienia o drugiej wojnie światowej, tak teraz nasze pokolenie opowiada o swojej walce z komuną. Rok 1980–1981 przypadł na pierwszą klasę szkoły średniej. Wszyscy wiemy, jakie były nastroje w Polsce. Wystarczy dodać do tego buntowniczy wiek nastolatki i sprzyjające środowisko szkolne… i mamy ochotnika do walki podziemnej. Wiedziałam, że młodzieżowa organizacja podziemna istnieje w naszej szkole, ale potrzebowałam znaleźć dojście do tej organizacji. Pewnego dnia podszedł do mnie chłopak ze starszej klasy, pytając się czy nie chciałabym współpracować z RMN. Tak!!! – odpowiedziałam, będąc w siódmym niebie. Robert (Głuchy), tak miał na imię, szybko zorganizował spotkanie. I tak się zaczęła moja podziemna historia.
Robert przedstawił mnie swoim współpracownikom i tak się zaczęła moja współpraca z RMN. Parę miesięcy później Robert odszedł od RMN, a ja przejęłam jego zadania. Moja rola polegała na rozprowadzaniu nielegalnych gazetek i ulotek w I LO na Puszkina. Musiałam zwerbować po jednej osobie z pierwszej, drugiej, trzeciej i czwartej klasy. Nie było problemu, bo dużo osób miało podobne poglądy i ten sam zapał. Szymon i Jacek byli moimi współpracownikami. Ich zadaniem było rozprowadzanie gazetek między klasami. Gazetki oczywiście były przywożone do mnie przez Waldka Rusakiewicza. Tak zaczęła się moja przygoda z RMN.
Poznałam dużo wspaniałych ludzi, z którymi dzieliłam te same poglądy i wizje na przyszłość. Brałam udział w pielgrzymce do Częstochowy, co podbudowywało mnie duchowo. Było wspaniale. Czuło się jedność i siłę.
Trzy lata później, jak byłam już w klasie maturalnej, pewnego mroźnego wieczoru wracałam do domu od znajomych. Drzwi otworzył mi ktoś nieznajomy, w domu byli już „esbecy”. Przeszukali mój pokój, znajdując gazetki i z uśmiechem, i pełną satysfakcją aresztowali mnie. Byłam przesłuchiwana do późnej nocy, a później wywieziona do aresztu gdzieś za Gorzowem. Na drugi dzień przywieziono mnie na „dołki” w Gorzowie, gdzie poznałam Jarka Wojewódzkiego. Siedzieliśmy razem, także nie było nam smutno. Po trzech miesiącach zostałam wypuszczona. Tak zakończyła się moja działalność.
Zawieziono mnie do więzienia, niedaleko Zielonej Góry. Nie pamiętam nazwy, bo chciałam jak najszybciej zapomnieć ten okres mojego życia. Zaprowadzono mnie do celi, którą dzieliłam z dwiema kobietami. Większość czasu spędziłam w celi sama, w związku z tym, że zbliżał się czas matury, czytałam podręczniki i koncentrowałam się na nauce. Współwięźniowie traktowali mnie z szacunkiem, a straż więzienna stała z daleka ode mnie.
Pamiętam, że zaprowadzono mnie na rutynowe badania medyczne, co było stresujące. Wieczorami mogłam iść na świetlicę i oglądać telewizję. Niestety mój pobyt w tak pięknym uzdrowisku przedłużył się do maja. Matury się już rozpoczęły, ale beze mnie. Wypuszczono mnie na początku maja. Byłam bardzo szczęśliwa. Moi rodzice nie wiedzieli o tym, że zostałam wypuszczona. Dowiedzieli się dopiero wtedy, kiedy stanęłam w drzwiach. Radości nie było końca. Maturalną klasę musiałam powtórzyć na wieczorowych zajęciach.
Wynikiem działalności organizacji, jaką był RMN, a także innych podobnych organizacji podziemnych, były wydarzenia roku 1989, kiedy doszło do okrągłego stołu. Będąc członkiem RMN, jestem dumna, że mogłam współpracować z takimi wspaniałymi ludźmi i brać udział w historycznym przeistoczeniu naszego kraju. Będąc na obczyźnie, bardzo mile wspominam tamte lata oprócz, oczywiście, więzienia – to nigdy nie należało do moich miłych wspomnień.